5 rzeczy, których on/a nie doceni, dlatego wszystko co robisz – rób dla siebie
Zauważyłam, że wielu osobom wydaje się, że jak postara się bardziej, to ich druga połowa to doceni. Że wystarczy, że będą „lepsi” i to magicznie uleczy ich relację. Sama należę, bo daleko mi do zerwania z tym schematem, do tych osób. Mimo że mam świadomość, że wszystko co poniższe jest bolesną prawdą.
1. Będę super w łóżku, to mnie nie zdradzi
Nowe pozycje, kreatywność w lokalizacjach a co najgorsze – przymuszanie się do stosunku, nawet kiedy nie ma się siły lub ochoty. Seks to jeden z tych elementów, których mamy wypaczone wyobrażenie. I to nie przez strony dla dorosłych, czy, jak twierdzi nasza władza – przez edukację seksualną. Ta ostatnia właśnie ma uświadamiać nie tylko na czym polega magiczna rzecz zwana antykoncepcją, ale także nauczyć, że seksualność to integralna część człowieka. I ma prawo ją wyrażać jak chce, o ile nie wadzi to w normy społeczne, ale też ma prawo ją chronić. To ostatnie, wydaje mi się, jest bardzo rzadko poruszane.
Dlatego w relacji dajemy z siebie wszystko. Chcemy czy nie chcemy – idziemy do łóżka, bo przecież to nasz obowiązek.
Tylko, że mimo tego poświęcenia, nawet jeśli dajemy drugiej osobie miliony orgazmów i nie ma czasu zastanowić się nad tym czy jest podniecona, może pewnego dnia okazać się, że nas zdradza.
Bo tak.
Bo taki ma charakter.
Bo chce po prostu czegoś innego.
Bo ma problemy z samą/samym sobą i w ten sposób podbija swoje ego.
Bo po prostu tego chce.
2. Wysprzątam dom na błysk, to mnie będzie kochać
Inny częsty schemat – zmiana w Perfekcyjn_ Pan_ Domu. Wspólne miejsce do życia wysprzątane na błysk, że nawet najbardziej czepliwy kontroler z SANEPIDu nie miałby się jak wyżyć. Wszystko pięknie poukładane, cudowne, przygotowane tak, aby było przytulne. No i co? No i nic. Jedyne co tym osiągamy to uczenie drugiej strony, że wszystkie obowiązki związane z utrzymaniem porządku we wspólnym mieszkaniu są na naszych barkach. Sami się wciskamy w rolę sprzątaczki/sprzątacza z dodatkową funkcją matkowania/ojcowania.
Bo chcemy, żeby ta druga osoba doceniła, jak dużo wkładamy wysiłku w to, aby się wspólnie dobrze mieszkało.
Tylko, że druga osoba jeśli będzie chciała uznawać nas za jedynie irytującego współlokatora, to i tak to zrobi.
Choćbyśmy domestosem wyszorowali każdą fugę w łazience.
Bo tak.
Bo widocznie chce nas tak używać i widzieć.
3. Obiad zawsze na czas
Codziennie inny obiad, najlepiej dwudaniowy, który zaspokoi najwybredniejsze gusta kulinarne. Gotowanie potraw, które druga strona lubi, nawet kiedy nas samych od nich skręca. Poświęcanie się w imię stworzenia domowego ogniska i pokazania, że potrafimy o nie zadbać.
Tylko, że druga strona może i tak mieć w nosie to, co ugotujemy.
Czy to będą jego/jej ulubione gołąbki czy zupełnie neutralne spaghetti.
Dlaczego?
Bo może nie jest to dla niej/niego istotne.
Bo może dla niego/niej to naturalne, że ktoś jemu/jej matkuje i podsuwa pod nos obiadek?
I tak naprawdę problem by był, gdybyśmy nie gotowali?
4. Błazen na zawołanie
Widzisz, że druga połówka jest jakaś nie w sosie, więc od razu wchodzisz w tryb zabawiacza. Podsuwasz pada do Xboxa, włączasz jej/jego ulubiony serial, wyciągasz na miasto, etc. Oczywiście, pocieszanie drugiej osoby to nic złego. Pytanie tylko, czy faktycznie ona potrzebuje tego pocieszenia czy reagujemy prewencyjnie, próbując zgadnąć jej/jego nastrój, robiąc przy okazji z siebie błazna, który zawsze, gdy trzeba, zabawi Jaśnie Pana/Jaśnie Panią?
Bo wiecie, ta druga strona wcale nie musi tego chcieć.
Albo, co „gorsza” – my wcale nie musimy się na to zgadzać. Nawet jeśli druga strona tego oczekuje, bo jej się nudzi.
Lub jest z nami tylko dlatego, aby jakoś wypełnić sobie czas.
5. Wybaczę wszystko, byleby był/a
Chamskie zachowanie? Nic to. Brak szacunku do naszej rodziny? Oj tam, oj tam. Mikrozdrada? Wybaczymy! Nakrycie w łóżku z inną/innym? Boli, ale przełkniemy! Dlaczego? Bo chcemy wierzyć, że to tylko drobny błąd, pomyłeczka, maluteńkie pobłądzenie. Nie ważne, że to czwarty czy piąty raz w ciągu miesiąca. Człowiek ma to do siebie, że popełnia błędy, prawda? Przesuniemy swoje granice tak daleko, aż nie padniemy, ale może chociaż on/a to doceni?
Nie doceni.
Damy tylko sygnał do tego, że uwierzymy w każdą bajeczkę.
Człowiek, który popełnia błąd i go faktycznie żałuje, stara się go nie popełnić drugi raz. Podejmie odpowiednie kroki, by do tego nie doszło. Człowiek, który manipuluje, będzie jedynie mówił o poprawie, bez faktycznych działań.