Zakazany romans bez lukru. Wywiad z Ewą Hansen

Ewa Hansen

Fragment wywiadu przeprowadzonego przez Magdalenę Galiczek-Krempę opublikowanego pierwotnie na łamach portalu Granice.pl. Link do pełnej treści znajduje się pod cytowanym fragmentem.

Dlaczego Olga?

Iście szekspirowskie pytanie! Nie umiałabym sobie wyobrazić innego imienia dla mojej bohaterki ani innego tytułu, choć wydawnictwo proponowało alternatywy. Uparłam się i została Olga. I, tak zupełnie szczerze, kiedy tylko pierwszy raz w mojej głowie pojawił się pomysł na tę książkę, bohaterka otrzymała właśnie takie imię. Śmieję się, że w przypadku moich postaci po prostu jest tak, że pojawiają się w mojej głowie już z gotowymi personaliami. Zupełnie, jakby bohaterowie przychodzili do mnie i się przedstawiali, pytając, czy zechcę opisać ich historię. Olga i Piotr narodzili się razem z pomysłem na powieść, która miała pokazać zakazany romans, ale bez cukru czy romantyzowania toksycznych zachowań, i żadne z nich zwyczajnie nie miało opcji inaczej się nazywać.

Dzieciństwo i nastoletnie lata Olgi nie należą do najszczęśliwszych, mimo że dziewczynie paradoksalnie niczego nie brakuje…

…i to jest właśnie paradoks, czyż nie? Nam, dorosłym, często wydaje się, że najważniejsze to sprawić, aby dzieciom niczego nie brakowało i najlepiej, gdyby mogły się wszechstronnie rozwijać. Problem polega na tym, że w ostatecznym rozrachunku dziecku nie zależy na tym, aby chodzić na kolejne zajęcia dodatkowe i mieszkać w złotej klatce wypełnionej zabawkami, lecz abyśmy po prostu przy nich byli. I żebyśmy im dawali nie tylko bezpieczeństwo materialne, ale także emocjonalne i zwyczajną, ludzką obecność w stylu: hej, jestem tu dla ciebie, możesz na mnie polegać.

Olga mieszka w stolicy. Warszawa to dobre miejsce do życia i spełniania marzeń? Czy to miasto kiedykolwiek śpi?

Warszawa jest miastem, które się albo kocha, albo nienawidzi. Mnie przypomina kobietę po przejściach: ma trudną historię, jest pełna sprzeczności, ale można tu znaleźć miejsce dla siebie – czy to pełne zgiełku i nocnego życia Śródmieście, czy spokojniejsze peryferia w postaci Białołęki czy Kabat.

A czy kiedykolwiek śpi? W porównaniu do naszej rodzinnej miejscowości, w której miałyśmy okazję być za dzieciaka sąsiadkami, stanowczo nie (śmiech). Ilekroć przyjeżdżam na Śląsk, który przecież jest dużą aglomeracją, i tak uderza mnie dużo większy spokój, cisza i… ciemność. Warszawa jest bardzo mocno zanieczyszczona światłem i mimo że nie pochodzimy z wioski czy miniaturowej miejscowości, to i tak za każdym razem uderzają mnie znacznie ciemniejsze ulice (śmiech).

Pełna treść wywiadu dostępna na: https://www.granice.pl/publicystyka/ewa-hansen-wywiad-olga/2321/1