redpillowcy
Psychologia

Redpillowcy – kim są i czy faktycznie dążą do równouprawnienia?

Redpillowcy to członkowie tzw. manosfery, czyli grupy osób, które protestują przeciwko tezie, iż mężczyźni, szczególnie rasy białej, są uprzywilejowaną grupą społeczną. U podstaw redpillowców leżą słuszne założenia: dążenie do równego traktowania płci, nie dyskryminowania męskich ofiar przemocy psychicznej, fizycznej czy ekonomicznej oraz równouprawnienia ojców.

Skąd nazwa „redpillowcy”?

Nazwa „redpillowcy” wzięła się od podstawowej zasady The Red Pill, której genezą jest film Matrix. Tam główny bohater, Neo, ma do wyboru czerwoną (uświadamiającą) lub niebieską (pozostanie w niewiedzy) pigułkę. Według członków manosfery, osoby, które nie podzielają ich poglądów sięgają właśnie po niebieską pigułkę.

Zasada The Red Pill odnosi się do konfrontacji mężczyzn z feminizmem a w skrajnych przypadkach – wyśmiewaniu go , krytykowaniu czy wręcz aktywnym zwalczaniu.

Red pill, Black Pill, Blue Pill

  • Blue pill – podążanie za głównym nurtem, zgoda na feminizm i „dominację kobiet”;
  • Red pill – podążanie za manosferą, zgoda na walkę o równouprawnienie mężczyzn i krytyka feminizmu, jednak dostrzeganie swojego wpływu na rzeczywistość;
  • Black pill – skrajne wyznawanie zasad manosfery z przeświadczeniem, iż nasz wygląd determinuje nasze szanse na stworzenie relacji damsko-męskiej. W myśl tej zasady, tzw. incele (czyli osoby, które nie są w stanie stworzyć relacji, mimo szczerych chęci) są z góry skazani na porażkę a u jej podstaw leży ich wygląd a nie zachowanie czy cechy charakteru.

Redpillowcy – czy faktycznie walczą o równouprawnienie?

Choć teoretyczne założenia ruchu manosfery są jak najbardziej zasadne (ojcowie mają często większy problem z odebraniem praw rodzicielskich uzależnionej matce niż kiedy matki składają taki wniosek przeciwko ojcom), to w praktyce działania red- i blackpillowców skupiają się wokół przerzucania winy za ich niepowodzenia na innych (kobiety, społeczeństwo, sądy). Członkowie manosfery nie dążą do równouprawnienia obu stron, lecz przede wszystkim chcą zwalczyć feminizm. Wśród najczęściej krytykowanych na forach i social mediach kwestiach, nie znajdują się bowiem takie kwestie jak „przegrałem walkę o dziecko”, „nie mogę uzyskać alimentów od byłej żony”, lecz… „kobiety są zbyt wymagające”, „kobiety wcześniej przechodzą na emeryturę”, „nigdy nie będę w związku, bo taki się urodziłem”.

Brzmi znajomo? Owszem – wiele z tych „postulatów” pokrywa się z hasłami, jakie głoszą osoby zaburzone, w tym narcyzi ukryci.

Zatem: choć założenia może i są słuszne, osobiście popieram obustronne równouprawnienia, to w praktyce ruch działa w dokładnie odwrotnym kierunku, niż powinien. A szkoda, bo to działa dokładnie tak jak fałszywe oskarżenia o gwałt – szkodzi się osobom, które faktycznie potrzebują pomocy.

Polka, feministka, świadoma empatka i osoba wysoko wrażliwa. Autorka antologii opowiadań "Klubowe dziewczyny" i powieści obyczajowej "Olga" opublikowanych nakładem wydawnictwa Novae Res. To tylko część informacji o mnie. Jestem kobietą po trzydziestce, która na co dzień "pracuje w internetach" a hobbystycznie zajmuje się psychologią, rozwojem osobistym oraz pisaniem książek. Na blogu dzielę się wiedzą z zakresu relacji, samoświadomości i dbania o swoje Wewnętrzne Dziecko, ponieważ wierzę, że rozpowszechnianie wiedzy psychologicznej może przyczynić się do tego, "by żyło nam się lepiej". Swoje wpisy opieram nie tylko na doświadczeniach swoich i moich znajomych, lecz także o wiedzę, którą staram się systematycznie poszerzać przy pomocy literatury, warsztatów i webinarów.

2 komentarze