[rozmowa o książce] Ewa Hansen: Moja twórczość ma jeden cel: mówić głośno o tematach tabu a tam, gdzie to możliwe – przełamywać stereotypy
Fragment rozmowy przeprowadzonej przez Sylwię Cąpałę z serwisu KulturalneRozmowy.pl.
Ewa Hansen – autorka opowiadań, powieści obyczajowych i poetka. Zawodowo związana z branżą mediów internetowych, z wykształcenia dziennikarka. Pisze od dziecka, choć na początku chciała zostać dziennikarką śledczą, ale ostatecznie wygrała literatura. Ze słowem związana jest zawodowo i prywatnie. Jej powieść pt. „Olga” to historia, jakich brakuje na polskim rynku wydawniczym. Dotyka najgłębszych zakamarków ludzkiej psychiki. Porusza tematy powszechnie uznawane za tabu społeczne. Wszystkie zawarte w fabule sytuacje opisuje z wręcz fotograficzną precyzją. Portalowi Kulturalne Rozmowy zdradziła, jaki cel przyświecał powstaniu tej historii. Sprawdźcie, co jeszcze powiedziała mi autorka.
Pisaniem pasjonujesz się od dziecka. Co takiego sprawiło, że pierwszy raz sięgnęłaś po pióro jeszcze w gimnazjum?
Po pióro sięgnęłam tak naprawdę jeszcze w podstawówce tworząc pierwsze opowiadania, nie tylko w ramach prac domowych (śmiech). W gimnazjum natomiast udało mi się napisać (i skończyć!) pierwszą powieść. Dlaczego akurat wtedy? Cóż, jak każda nastolatka z lat 00, szukałam sposobu na pokazanie siebie: próbowałam swoich sił w kółku teatralnym, szkolnym zespole muzycznym, pisałam wiersze, aż w końcu uznałam, że spróbuję napisać coś dłuższego. I tak oto pewnego wieczoru usiadłam ze starym zeszytem znalezionym na strychu mojego rodzinnego domu i zaczęłam odręcznie tworzyć powieść kryminalną. Historia liczyła sobie ostatecznie około osiemdziesięciu stron rękopisu i jakoś nigdy nie zmotywowałam się do tego, aby ją przepisać na komputer, więc radośnie leży sobie w jakimś pudle (śmiech).
Tomik poezji, powieść kryminalna, a teraz powieść obyczajowa. Dokładasz do tego pracę w mediach. Dlaczego taka różnorodność? Czy umiałabyś wybrać jeden gatunek albo samo dziennikarstwo? Czy jednak celowo się nie ograniczasz, dając sobie swobodę twórczą?
To, o czym mówisz to streszczenie mojej blisko dwudziestoletniej ścieżki kariery i twórczości, a co za tym idzie – poszukiwania siebie i tego, co mnie najbardziej kręci. Zawodowo byłam copywriterem, redaktorem, wydawcą, aż ostatecznie osiadłam po stronie pozyskiwania trafficu i zarządzania contentem. Na ten moment (który trwa już 7 lat) jest to moja ścieżka, którą lubię, w której się spełniam i odnoszę sukcesy. Zważywszy jednak na to, że jest to praca w dużej mierze analityczna, potrzebuję jakoś po godzinach wyrażać swoją kreatywność – i tu jest miejsce, abym spełniała się m.in. jako pisarka. Połączenie tych światów sprawia, że rozwijam się równolegle w dwóch równie istotnych dla mnie obszarach, co daje poczucie satysfakcji i spełnienia.
Czym te pisanie dla Ciebie jest?
Sposobem na wyrażenie siebie oraz nośnikiem historii, które chcę opowiedzieć światu.
Co jest dla Ciebie najważniejsze w literaturze?
Jakkolwiek to dziwnie brzmi – brak błędów merytorycznych i realizm. Lubię, kiedy w powieściach beletrystycznych widać dobry research przejawiający się takimi smaczkami jak wplecenie faktów. Dobrym przykładem jest tutaj katastrofa lotu TWA800 w „S@motności w Sieci” Janusza L. Wiśniewskiego czy zjawisko krycia koni na wyścigach niejednokrotnie poruszane w utworach Joanny Chmielewskiej.
(…)
Spotykamy się, aby porozmawiać o Twojej najnowszej powieści pt. „Olga”. Skąd zaczerpnęłaś pomysł na fabułę, która – jak na książkę – jest dość mocno realistyczna?
Jakby to powiedzieć… Pomysł na „Olgę” to mieszanka kilku czynników: mojej fascynacji kryminalistyką i kryminologią, chęci opowiedzenia historii romansu nauczyciela i uczennicy w nie cukierkowy sposób oraz mojej zajawki na fanfickowy parring ze świata „Harrego Pottera” jakim było Sevmione (Hermiona Granger & Severus Snape). Całość została dopełniona przez moją studencką zajawkę na reportaże i literaturę faktu, smaczki zasłyszane ze źródeł, które wolę, aby pozostały anonimowe, okraszone moim realistyczno-brutalistycznym stylem. Słowem: choć historia Olgi nie wydarzyła się jeden do jednego, to – biorąc pod uwagę znane mi historie – jest bardzo prawdopodobne, że gdzieś na świecie (może nawet w Polsce) wydarzyła się naprawdę.
Kim jest dla Ciebie Olga, a kim może być dla czytelników? Jaką nadałaś jej funkcję w powieści?
Olga to kompilacja stereotypów o nastolatkach z bogatych domów i problemów, z jakimi się borykają, a o których, w moim odczuciu, nadal za mało się mówi. Z jednej strony pokazuje pewną ułomność nas, dorosłych – wierzymy, że w pewnym wieku dziecko jest „na tyle dojrzałe”, aby go „nie niańczyć”, jednocześnie odmawiając mu decyzyjności w takich kwestiach jak wybór ścieżki rozwoju. To daje mieszankę wybuchową, która w skrajnych sytuacjach może doprowadzić do tragedii.
Całą historię poznajemy z dwóch różnych perspektyw: męskiej i żeńskiej. Dlaczego tak właśnie zaplanowałaś fabułę?
To proste: w swoich utworach stosuję te zabiegi, które sama lubię jako czytelniczka. Kocham możliwość poznania dwóch stron medalu – wtedy historia wydaje mi się pełniejsza, zwłaszcza przy tak kontrowersyjnym temacie. Opisując romans między Olgą a Piotrem tylko z jednej perspektywy, musiałabym niesamowicie spłycić historię a co za tym idzie – prawdopodobnie skończyłoby się sztampą.
Dość istotną częścią w fabule odgrywa wątek rodziców, dlatego muszę Cię zapytać: jak daleko rodzice powinni się posuwać w planowaniu przyszłości swoim dzieciom? Gdzie jest granica tej kontroli?
Kontrola przy tak ważkim temacie, jaką jest przyszłość dziecka, według mnie w ogóle nie powinna mieć miejsca. Doradzanie, wsparcie, rozmowa, pokazanie perspektyw, interwencja, kiedy istnieje ryzyko zrobienia sobie krzywdy – tak. Kontrola i narzucanie – absolutnie. Dzieci nie są od realizowania ambicji dorosłych. To odrębne jednostki a rolą dorosłych jest otoczenie ich opieką, wychowanie i przygotowanie do samodzielnego życia w społeczeństwie.
Cała rozmowa (i inne ciekawe materiały) dostępna na KulturalneRozmowy.pl